Zawodowy kierowca – praca marzeń czy ciężka harówka?
Wielu moich znajomych to dziwi, ale praca kierowcy jest naprawdę niesamowicie przyjemna i przynosi wiele satysfakcji. Pokonywanie tysięcy kilometrów, budzenie się każdego dnia w zupełnie innym kraju. Egzotyczne języki na około. Jest w tym wszystkim coś romantycznego.
Osobiście zawsze wydawało mi się, że to jednak ciężka i niezbyt przyjemna praca…
Oczywiście zawsze są dwie strony medalu. Ciągła koncentracja, odległość od domu i dzieci, niepewność. Do tego dochodzi wszystko to, co nie wiąże się z samym kierownikiem pojazdem jak załadunek czy zabezpieczenie towaru – nie jest lekko. To wszystko jednak nie zabija przyjemności pracy, mimo że niesie pewne niedogodności.
Co popchnęło Pana akurat w kierunku ciężarówek?
Może to zabrzmi zabawnie, ale od dzieciństwa o tym marzyłem. Zwykle dzieciaki chcą być astronautami, piłkarzami czy strażakami. Ja marzyłam o prowadzeniu kilkunasto-tonowego potwora. Być może to kwestia taty, który również był kierowcą. Sam nie wiem.
Jak zostać zawodowym kierowcą? Czy to trudne?
Nie, ale wymaga nieco gotówki. Zdobycie prawa jazdy i odpowiednich kwalifikacji zawodowych kosztuje. Do tego dochodzi kwestia rozwoju. Jest kilka szczebli, po których warto się wpiąć – chociaż po to, żeby dorobić. Dla przykładu moje uprawnienia do przewozu niebezpiecznych substancji dają mi kilkaset euro więcej do pensji – oczywiście w przypadku kiedy takowe przewożę. Zdobycie ich wymagało jednak poświęcenia dodatkowego – wolnego – czasu. No i trzeba mieć trochę zacięcia do motoryzacji. Nie wyobrażam sobie pracować jako kierowca i nie interesować się maszyną, którą prowadzę. Wypaliłbym się zawodowo.
Czy na trasie bywa niebezpiecznie?
Oczywiście i to często.
Chodzi mi o więcej niż niebezpieczne zachowanie na drodze. Czy zawodowi kierowcy często padają ofiarą napaści?
Zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy narażenie na gangi rabusiów. Niestety parkingi dla ciężarówek od kilku lat są coraz mniej bezpieczne i wielu kolegów po fachu miało nieprzyjemności związane ze złodziejami. Najczęściej do rabunku dochodzi w nocy. Kradnie się zarówno paliwo, jak i towar z naczepy. Najgorzej jest w przypadku plandek, ale nawet zabudowane naczepy z ciężkimi kłódkami nie powstrzymają wprawionego złodzieja.
Znakiem rozpoznawczym zawodowych kierowców jest CB radio – jak to z nim jest? Korzysta Pan z niego w trasie?
Jestem raczej typem gaduły. Pamiętam, że na jakimś teście psychologicznym przy zdobywaniu kwalifikacji zawodowych wyszedł mi kolor żółty, a to oznacza mniej więcej to, że muszę dużo gadać (śmiech). W każdym razie radio CB pomaga, i to nie tylko do ostrzegania przed utrudnieniami na drodze. Rozmawiając z kolegą po fachu, jadącym w tym samym kierunku, czas mija szybciej. No i można poznać naprawdę ciekawych ludzi. W zeszłym tygodniu przypadkiem połączyłem się z sympatycznym Węgrem, który nie mówił słowa po angielsku, ale okazało się po chwili, że ma polskie korzenie i całkiem dobrze zna polski. Powiedziałem mu się, że w naszym zawodowym żargonie na policjantów węgierskich mówi się “rendżersy”. Śmiał się. Po 300 km zaprosiłem go z rodziną do mnie, jesteśmy ustawieni na początek września. Muszę uprzedzić żonę…
Skoro jesteśmy już na obcokrajowcach, czy Polacy są lubiani za granicą?
Ciężko stwierdzić. Na pewno jakkolwiek byśmy się starali, nadal bliżej nam do wschodu niż zachodu – przynajmniej mentalnie. Osobiście zawsze łatwiej relacje łapałem z kierowcami z Europy Wschodniej i południa niż zachodu. Myślę natomiast, że to rzecz tak indywidualna, że ciężko jednoznacznie stwierdzić kto nas lub a kto nie.
W Pańskiej pracy odwiedza pan siłą rzeczy wiele ciekawych miejsc. Jakie jest Pana zdaniem najpiękniejsze miasto w Europie.
Oj było tego wiele, chociaż warto zaznaczyć, że wjazd do miast to rzadkość i raczej mało przyjemny przymus dla zawodowego kierowcy ciężarówek. Naszym naturalnym środowiskiem są raczej obwodnice, autostrady, drogi szybkiego ruchu. Wydaje mi się, że największe wrażenie zrobił na mnie Rzym. Piękne miasto, które zawsze chciałem odwiedzić i udało się kilka lat temu to zrobić. Planuje wrócić i pokazać je żonie i dzieciom. Pewnie się uda, w końcu “wszystkie drogi prowadzą do Rzymu”.